Emocje po konwencie zjAva już ze
mnie opadły, czas na podsumowanie wyjazdu. Moja wizyta w Warszawie rozpoczęła
się w piątek wieczorem. Zbieg okoliczności sprawił, iż w piątek przed konwentem
swoją pracę magisterską obronił mój przyjaciel z czasów liceum. W związku z tym
rzecz trzeba było odpowiednio uczcić. Fakt ten był początkiem końca…
O
4.00 rano w sobotę położyłem się spać. Około 8.00 lekko zmęczony poczłapałem na
konwent. Pani w sklepie z pieczywem widząc mnie własnoręcznie zrobiła mi kanapki.
Uzbrojony w bułkę z szynką dotarłem na Grójecką i się zaakredytowałem.
W sobotę o
13:00 wraz z księdzem Markiem miałem przyjemność poprowadzić warsztaty o dark
fantasy. Publiczność dopisała, co niesamowicie mnie ucieszyło. Uczestnicy byli
otwarci na dyskusję i nie okazali agresji. Podczas przedstawiania własnej
definicji dark fantasy trochę ugrzęzłem, ale w miarę szybko udało się uciąć
temat i przejść dalej. Bardzo miły był fakt, iż Khaki postanowił nagrać
warsztaty. Biorąc pod uwagę moją i Marka ruchliwość Khaki będzie poważnie
żałował swojej decyzji i straconych gigabajtów dysku twardego kamery :P
Sukcesem jest również to, iż ludzie nie opuszczali masowo warsztatów, a po
zajęciach kilka osób powiedziało miłe słowo. Prawda o naszej prelekcji wyjdzie
jednak na jaw dopiero podczas czytania internetowych komentarzy.
Również w
sobotę o 15:00 prowadziłem sesję w Wiedźmina: Grę Wyobraźni. Przypadkiem
wziąłem udział w konkursie Latające Spodki, lecz niestety nie zakwalifikowałem
się do finału. Sama sesja wydaje mi się udana, lecz bez rewelacji. Gracze nie
przerwali gry po godzinie. Niestety, nie ukończyliśmy scenariusza, ponieważ
jeden z graczy (pozdrawiam Dridena, fajnie grałeś) musiał udać się na
prelekcję, która prowadził.
O 19:00
musiałem opuścić teren konwentu, ponieważ byłem zmęczony jak koń po westernie.
Poza tym zadzwonił do mnie świeży magister i zapowiedział, że muszę być na
kolejnym dniu imprezy w mieszkaniu. Nie wypadało odmówić.
W niedzielę
około 9:00 pojawiliśmy się wraz z imprezowiczami na zjAvie. Spróbowaliśmy
zagrać w Munchkina, ale po 45 minutach rzuciłem kartami stwierdzając, że nudne
to jak flaki z olejem. Bez Żołądkowej Gorzkiej nie polecam.
O 10:00
wziąłem udział w sesji Ezechiela i Ysabell „Kwiaty Bostonu”. Powiem tak… Było
rewelacyjnie. Małżeństwo przygotowało wspaniały scenariusz kryminalny, który
przez 5 godzin nie pozwolił mi się nudzić ani przez chwilę. Autorzy pokazali mi
również jak należy prowadzić dobry kryminał. Sami byli świetni, a materiał,
który przygotowali wbił mnie w ziemię. Nie chciałbym ich przechwalać, ale
naprawdę szczęka mi opadła. Dzięki wielkie! Jeżeli ktoś z czytających te
wypociny będzie miał kiedyś szanse zagrać u Państwa Zaród walcie jak w dym!
O samej organizacji
zjAvy mówić nie trzeba. Miejsce do spania było, jedzenie było, papier toaletowy
był, miejsce do gry było. Orgowie zrobili to co umieją najlepiej i nie można
się do niczego przyczepić. Ci goście wiedzą co robią i jeżeli możecie z nimi
współpracować to jesteście szczęściarzami.
Bardzo żałuję,
iż z powodu ogólnego osłabienia organizmu nie zagrałem większej ilości sesji
oraz nie udało mi się zintegrować z innymi uczestnikami konwentu. Niemniej
Ksiądz Marek, Ysabell i Ezechiel to fajni ludzie i cieszę się bardzo, iż dane
mi było ich poznać osobiście.
Aha, zapomniałbym
o bardzo ważnym. W Pokoju Gier miałem okazję spotkać ludzi z grupy Nuke Damage.
Goście pokazali mi prototyp swojej gry planszowej i zrobił on na mnie duże
wrażenie. Kolega miał okazję zagrać i był bardzo zadowolony z gry. Zajrzyjcie
na stronę Nuke Damage http://nukedamage.pl/Plan-wydawniczy/5/pl
Uważam, że Ci ludzie szykują się do wejścia na rynek z czymś naprawdę mocnym!
Dzięki za relacje!
OdpowiedzUsuńMaWro