czwartek, 2 maja 2013

Karnawał blogowy #43 - Grałem w RPG zanim ono powstało

Rynek RPG. Siedzę w polskim bagnie już całkiem spory kawałek czasu. Zaczynałem od Władcy Pierścieni: Gry przygodowej, Warhammera w miękkiej okładce, Kryształów Czasu, Dzikich Pól i Oka Yrrhedesa. Później przyszedł czas magazynu Portal i „mody” na gry gliwickiego wydawnictwa – Neuroshimę, Monastyr, Nową Falę. Równolegle z materiałami wydawanymi na papierze obserwowałem rozwój branży w Internecie. Pamiętam pierwsze strony internetowe specjalizujące się w Warhammerze, początki Valkirii i Poltergeista, stary dobry sklep Nostromo. Na pewno nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem dinozaurem RPG. Ten tytuł zostawimy prawdziwym staruchom. Jednak wydaje mi się, że widziałem już dosyć dużo i bazując na wieloletnich obserwacjach mogę coś o rynku RPG powiedzieć. Wypowiem się z perspektywy fana RPGów, obserwatora i klienta, który od zajmuje się grami fabularnymi odkąd tylko pamiętam.

Po pierwsze, nie jestem pesymistą. Na rynku RPG jest dobrze pomimo tego, co mówią inni. Wiem, że osoby, które wydały w Polsce gry nie są zadowolone z uzyskanych wyników finansowych i sprzedanej liczby egzemplarzy. Widzę, że Wydawnictwo MAG wycofało się z gier fabularnych, Wydawnictwo Portal przestawiło produkcję na planszówki i karcianki, Galmadrin dłubie powoli, a Kuźnia (podobnie jak Portal) ma na warsztacie głównie planszówki. Każdy, kto choć trochę obserwuje rynek i czyta wypowiedzi twórców może odnieść wrażenie, że coś nie halo. Z drugiej jednak strony mamy wariatów pokroju Darkena, Marcina Lewickiego, małżeńskie wydawnictwo Menhir, Khakiego, Rafała Olszaka i wielu bloggerów. Ekipa wydała dobre gry swoimi siłami i odniosła sukces. Sprzedali mikro nakłady i otrzymali ciepłe recenzje swoich produktów. Ciężko jest na RPGach zarobić, można jednak zrobić coś dobrze i nie ponieść strat (zakładam, że ludzie poświęcają swój czas, ponieważ tego chcą).

Rynek RPG zmienił się diametralnie. Zresztą jak wszystko w około nas. Kiedyś w każdym dużym mieście były sklepy z RPGami. W chwili obecnej sklepów nie ma, jest za to wszędobylski Internet. Takie zjawisko może stwarzać wrażenie, że RPG opuściło świat – „Antek, kiedyś był sklep z gierami w naszym Sosnowcu, a teraz już go nie ma. RPG, czemu umierasz?” No tak, ale sklepów z butami też w okolicy nie ma, a jednak każdy w butach chodzi. W dzisiejszych czasach nie ma zapotrzebowania na stacjonarne sklepy specjalistyczne w naszym hobby. Jeżeli potrzebuję kupić grę RPG zaglądam do sklepów internetowych. Najczęściej jest w nich taniej, dodatkowo materiał przyniesie mi kurier wprost w mojej ręce. Czysty interes. Niby wszystko wygląda źle, a w rzeczywistości jest lepiej, wygodniej i szybciej.

Kolejną cegiełką wpływającą na negatywny obraz polskiego rynku RPG jest duża dostępność do materiałów z zachodu. Dzisiaj wchodzę w Internet, klikam „Buy” i w godzinę mam na swoim komputerze świeży .pdf z wyczekiwaną grą. Kiedyś jedynymi dostępnymi podręcznikami były te wydane po polsku. Gdy brakowało pieniędzy na oryginał trzeba było wspomóc się ksero, o które i tak było ciężko jak jasna cholera. Mając dostęp do rzeczy z innych krajów w nich zostawiam swoją krwawicę, zamiast przekazywać ją na konta polskich wydawców.

Trzy wymienione powyżej rzeczy mogą powodować, że ludziom zdaje się, że jest z RPGami źle. Moim zdaniem jest bardzo dobrze.

Z swojego doświadczenia wiem, że nie ma żadnego problemu z zebraniem drużyny do grania, czy to w realu czy za pomocą narzędzi online. Jestem szczęściarzem, ponieważ mam stałą ekipę do grania i nowych przygód przeżywać nie muszę. Gdy w moim życiu był epizod, iż potrzebowałem znaleźć ekipę w innym mieście nie zajęło mi to więcej niż kilka dni szukania. Wystarczyło wysłać parę maili i umówić się na spotkanie. Bardzo szybko spotkałem drużynę, która o Fandomie w Internecie nawet nie słyszała, a Poltergeist był dla nich duchem z niemieckiej mitologii. Ekipa grała sobie spokojnie w D&D, a później w Wiedźmina i miała w głębokim poważaniu polski rynek RPG. Druga ekipa natomiast namiętnie cięła w Warhammera i Świat Mroku. Ponownie, inne systemy nie były im potrzebne do szczęścia, co zapewne wpłynęło na wyniki finansowe kilku RPGowych Wydawnictw.

Trudno mówić mi o upadku RPG jeżeli jadąc na konwent zjAva do Warszawy czy Lajconika do Krakowa przez dwa dni gram w gry fabularne i tracę głos. Nie widzę upadku RPG, jeżeli na nikomu nieznany konwnet Bebok przyjeżdża ekipa z odległych miast i mówi, że będzie prowadzić sesję. Nie widzę złej kondycji rynku, jeżeli kickstarterowy projekt o bandzie włóczęgów w 1 dzień zdobywa 25 tys. dolarów. Jeżeli przez klub gier fabularnych na wsi przewija się więcej ludzi, niż przez niejedno miejskie stowarzyszenie, to dalej twierdzę, że RPG nie umiera.

Myślę sobie natomiast coś zupełnie innego. W Polsce trudno jak jasna cholera jest zrobić coś dobrego i w ładnym stylu. Portal ma piękne pomysły, ale Monastyr aż roi się od błędów. Rafał Olszak wydaje fajną Robotikę, ale psuje sobie PR. Strony internetowe projektów wołają o pomstę do nieba. Nie są dotrzymywane terminy, brakuje reklamy, wszystko jest robione jakby na kolanie. I przez to pieniądze klientów wędrują za zachodnią granicę. Bo tam jest lepiej szybciej i taniej. Albo ekipa stwierdza: po co kupować coś nowego, jeżeli będzie to gorsze niż stary Warhammer 1 edycja.

22 komentarze:

  1. Straszne lanie wody. Rynek to nie ludzie którzy grają, tylko Ci którzy kupują. Granie, czy nawet czytanie jest dla rynku drugorzędne, liczy się sprzedaż, popyt, podaż.
    Chcesz pogadać o Rynku RPG, to zapytaj Ramela ile sprzedał egzemplarzy Deadlands, a ile Interface Zero. Zapytaj ile kosztowałoby go wydanie B&B po polsku, a ile na tym zarobi - zrozumiesz dlaczego B&B nie będzie. Zapytaj Pana Karlickiego dlaczego odpuścił wydawanie Warhammera, dlaczego nie ma dodatków do Klanarchii. Zapytaj chłopaków z Galmadrina skąd wziął się poślizg przy Gaslight-cie.

    I może rpg w pl ma się dobrze (choć to pojecie względne), ale proszę, nie myl tego z rynkiem rpg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. karp. Zostaw Piastunowi co piastuńskie.

      Usuń
    2. Adrian, podobne podejście towarzyszyło komputerowemu Wiedźminowi. Też mówiono, że będzie kicha, że zniszczą bohatera, nie dadzą rady, że lepiej tego nie ruszać, bo wyjdzie film. A gdy już ktoś się zabierze dobrze za temat to nagle okazuje się, że jednak dało się coś zrobić.

      Innym przykładem jest Khaki, który zgromadził w okół siebie i gier całkiem sporą grupę ludzi.

      Czasami sprawiasz wrażenie takie starego dziadka, który przychodzi, kiwa głową i mówi: "to się nie da. W 39 już próbowaliśmy..." A ja po prostu nie mam okazji widzieć tego RPGowego marazmu.

      Usuń
    3. Może i jestem 39 letnim dziadkiem, ale patrzę realistycznie na to co mnie otacza. Nie hurraoptymistycznie. Nie pesymistycznie. Karp poniżej podaje Tobie kilka cyfr, które świadczą dobitnie, że o rynku nie ma mowy.
      Posłużę się analogią, może łatwiej bedzie Tobie Piastun zrozumieć.
      Zapewne widziałeś stragany z żywnością ekologiczną itp. "Nakłady" ich chlebków i innych bułeczek mogą być porównywalne z eRPGowymi.
      To stragany to nie rynek pieczywa.
      Pieczywo sprzedaje się w Kauflandach, Tesco i innych sieciówkach.
      Kilkanaście sprzedanych chlebków w jedną sobotę to nie jest interes. To pasja z której niekiedy utrzymują się ludzie. Zazwyczaj w tygodniu jednak robią coś innego, nie stoją na straganie.

      Usuń
  2. Karp, znam kilka szczegółów, o których piszesz. Masz tutaj rację, osoby wydające RPG nie zaprzestały swojej działalności bez powodu. Fajnie też napisałeś, że trzeba wyróżnić "klienta" i "gracza". "Klient" zawiera się w zbiorze "Gracze". Ja widzę potencjał w rynku Gracze.

    Swoje opinie tworzę też będąc w dosyć bliskim kontakcie z osobami pracującymi w dużych polskich wydawnictwach. Nakłady RPGowe wcale nie są tragiczne i nie odbiegają jakoś tragicznie pozycji, które możesz widzieć na bilbordach. Ciągle mi się wydaje, że trochę u nas szwankuje marketing.

    OdpowiedzUsuń

  3. Armie Apokalipsy nakład 100szt, dodruk 150szt. Głębia przestrzeni poniżej 200 szt. TSOY 250szt. To dane, które bez problemu znajdziesz w sieci, o tym co fandomowe ptaszki ćwierkają sobie do uszek tutaj nie piszę. Jak dla mnie 100-200 sztuk jest cholernie daleko od bilbordów. Przy takim nakładzie odliczając koszta grafików, tłumaczy/autorów, składu, druku i podatków - to nie da się tym zajmować profesjonalnie, tak żeby z tego żyć. Ciężko tu mówić o rynku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piastun, strasznie lejesz wodę, Karp zdecydowanie ma rację. Nie wiem jak sytuacja wygląda u wszystkich, ale trochę sobie powspółpracowałem z różnymi wydawcami i AFAIK sytuacja nie wygląda tak różowo jak piszesz. Kilkaset sztuk sprzedanych podstawek to fajny kwartalny bonus a nie coś z czego można się utrzymać.

    Moje "małe" marzenie to polskie wydawnictwa regularnie wydające na DriveThru - wtedy przynajmniej byłaby szansa zdobyć szersze grono odbiorców.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Enc

    Oczywiście, że Karp ma rację. Twoja opinia również jest bardzo ważna. Kiep ten, kto twierdzi, że Encu o rynku nic nie wiem.

    Ale zacytuję tutaj drugi akapit tekstu:

    "Wiem, że osoby, które wydały w Polsce gry nie są zadowolone z uzyskanych wyników finansowych i sprzedanej liczby egzemplarzy. Widzę, że Wydawnictwo MAG wycofało się z gier fabularnych, Wydawnictwo Portal przestawiło produkcję na planszówki i karcianki, Galmadrin dłubie powoli, a Kuźnia (podobnie jak Portal) ma na warsztacie głównie planszówki."

    W chwili obecnej na pewno wydawanie RPGów nie przynosi kokosów, które pozwalają się utrzymać. Co najwyżej może to być przyjemny zastrzyk finansowy dla pojedyńczego twórcy. Jednak, słabe wyniki finansowe wydawnictw nie są dla mnie wskaźnikiem upadku Rynku RPG. Rynek jest, zmienił się, jest bardzo specyficzny, ludzie kupują za granicą. Natomiast potencjalnych klientów w Polsce mamy bardzo wielu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli ludzie kupują pieczywo zagranicą, a sprzedawcy nie wystawiają już swoich bułeczek na straganach to rynek nadal istnieje? Znaczy się specyficznie istnieje? Nikt nie rozstawia straganów, ludzie nie chodzą tam, ale rynek istnieje.
    Jako nazwa.
    Jednak nic na nim się nie dzieje.
    Piastun otwórz oczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Otwieram oczy:) Jutro palę swoje podręczniki do RPG, odwołujemy Beboka, pora przejść na erpegową emeryturę ;)

    Wy ciągle swoje :) Ja DOSKONALE zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie nie kupują gier i wydawanie RPGów to samobójstwo finansowe. Ale choćbyście mnie kijami tłukli będę twierdził, że w Polsce jest miejsce na RPGi, są ludzie, którzy grają, są imprezy, które przyciągają wielu uczestników, a wydanie własnego RPG jest proste jak nigdy dotąd. Stąd też będę uważał, że rynek dla RPG istnieje. Przez to nie zgadzam się z ogólnym marazmem, apatią i depresją panująca w eFandomie. Moim zdaniem propagując takie opinie tylko sami sobie szkodzimy.

    OdpowiedzUsuń
  8. To że jest miejsce, są ludzie, są imprezy, wydawanie jest proste nie świadczy o rynku.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżeli przyjmę Twój tok rozumowania to oczywiście masz rację i całkowicie się zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli przyjmę Twój tok rozumowania to oczywiście masz rację i całkowicie się zgadzam.

      Usuń
  10. Piastun, przecież my nie piszemy o miejscu dla RPG. Może źle dobrałeś temat swojego Karnawału? Bo piszesz o środowisku, graczach i potencjale, nie o tym co faktycznie się dzieje na rynku.

    Wydawanie gier nigdy nie było równie proste, ale też nigdy nie było tak prosto utopić X tysięcy złotych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " ale też nigdy nie było tak prosto utopić X tysięcy złotych."

      Tyle że próg wejścia dużo mniejszy. Kiedyś żeby wydać grę potrzebowałeś kwoty X. Dzisiaj przy tym samym nakładzie koszt wynosi ~X/10. A do tego dużo większe niż kiedyś możliwości niekosztownej promocji (sieci społecznościowe, portale "branżowe", konwenty liczące tysiące uczestników, etc.)

      Usuń
    2. Kiedyś potrzebowałeś faktycznie więcej, ale teraz ludzie kupują x/10 dawnych nakładów. Jednostkowy koszt jest taki sam (chyba, że nie masz w ogóle ilustracji, korektę i skład robią znajomi), jeśli nie wyższy.

      Niekosztowna promocja - jasne, ale dodałbym jeszcze "nieskuteczna". Portale społecznościowe - coś poza Polterem (na którym i tak RPG to ułamek ruchu)? Sieci społecznościowe - jakiś przykład udanej promocji? Konwenty ciężko mi ocenić, może faktycznie, ale patrząc na wyniki Głębii Przestrzeni ciężko to uznać za super wynik. Zwłaszcza, że wyjazd na każdy konwent kosztuje.

      Usuń
    3. "jakiś przykład udanej promocji?"

      Chociażby nowa gra Tego-Którego-Nie-Warto-Wymieniać. Mam wrażenie, że recepcja jest niezła, sporo fanowskich materiałów w internetach się pojawia. Oczywiście możemy się spierać co do definicji "udanej", ale ja bym się cieszył z analogicznego wyniku.

      Usuń
    4. Chodzi Ci o Afterbomb? Wydaje mi się, że w przypadku tego systemu najlepszą promocją są bardzo dobre recenzje. System broni się sam i życzę mu dobrej sprzedaży.

      Usuń
    5. "Mam wrażenie, że recepcja jest niezła, sporo fanowskich materiałów w internetach się pojawia."

      Ciekawi mnie tylko czy jeśli zaczepiłbyś jakiegoś losowego ludka na konwencie, w ogóle by wiedział o czym do niego mówisz? IMO większość nie, a jeszcze większa większość odpowiedziałaby "nie" na pytanie o to czy mają ten system w swojej kolekcji.

      Tak ogólnie to w sumie zgadzam się z Tobą, że próg wejścia jest mniejszy - tyle, że ryzyko straty wcale przez to nie zmalało. :)

      Usuń
  11. @Enc,

    Moim zdaniem wszystko się zgadza i jest ok :) Karnawał jest dosyć szeroko rozumiany. Nie chciałem rzucać liczbami, które wiele osób śledzących internet już zna.

    Dodatkowo, pomimo tego że: łatwo utopić kasę, Wydawnictwa z RPGów się wycofują, liczby sprzedanych RPGów są śmieszne, nie jestem pesymistą. Widzę, że miejsce dla RPGów w Polsce jest. W związku z tym myślę, że dałoby się na wydaniu RPG wyjść przynajmniej na zero, a kto wie, może i coś zarobić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli tak myślisz mam nadzieję, że nie wpadniesz na pomysł wrzucenia życiowych oszczędności w jakąś erpegową inwestycję, co to "przynajmniej się zwróci".

    Mnie pesymizm nie grozi (dopóki Paizo wydaje PF), ale głowa musiałaby mnie bardzo rozboleć, żebym wpadł na pomysł wydawania RPGów w Polsce. Chyba, że - jak Portal - miałbym X dobrych planszówek i Y wolnych man daysów na miesiąc.

    OdpowiedzUsuń
  13. Krótko, zwięźle i na temat:

    http://tomakon.blogspot.com/2013/05/kb43-takie-tam-o-rynku-rpg.html

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.