„Kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera” – słowa
brazylijskiego mistrza mądrości Paulo Coelho, które każdy Mistrz gry powinien
mieć głęboko w sercu. W każdym wielu tak uważa. Ale nie ja… Jestem złym
Mistrzem gry.
Podczas dyskusji na temat scenariusza, który ostatnio
popełniłem recenzent zwrócił mi bardzo ciekawą uwagę. Postaram się ją
sparafrazować: „dajesz bohaterom świetny
sprzęt, a później im go kradną, w czym nie ma winy graczy. Samobój. W takiej
sytuacji wychodzę z sesji do domu”. Na szczęście to tylko teoria i żaden z
Graczy podczas mojej sesji nie zrezygnował z gry, nawet nie powiedział złego
słowa na ten temat. Ale zdanie to zainspirowało mnie do napisania notki
blogowej, ponieważ temat wydaj mi się bardzo ciekawy.
Panuje w środowisku przekonanie, iż jeżeli Mistrz gry
stosuje zabieg pozbawienia Drużyny sprzętu i nie daje jej możliwości reakcji na
sytuację to jest to grzech Mistrza gry. Jak można zabrać Graczowi jego ukochany
sprzęt, ogołocić jego Bohatera do samych kalesonów i zrobić to za pomocą
standardowej akcji typu: „zasnęliście na
warcie i was okradziono”. Osobiście uważam, że można tak robić i Mistrzowi
gry nie powinna drgnąć brew, a Gracze nie powinni mieć o to pretensji. Jeżeli
prowadzący przygodę decyduje się na taki krok to musi oznaczać, iż jest w tym
jakiś cel. Może przygoda zakłada pokonanie głównego antagonisty za pomocą
jakiegoś sprytnego rytuału lub intrygi, a nie magicznego młota. Albo przygoda ma
na celu sprawić, że wielcy bohaterowie stają się Robinsonami Cruzoe. Musi być
jakiś wyższy cel takiego działania i polecam zaufać Mistrzowi gry przed
opuszczeniem sesji z obrażoną miną.
Inaczej mają się natomiast sprawy, gdy Mistrz gry preferuje
upupianie Bohaterów na każdej sesji. Ma być Jesienna Gawęda, Gracze muszą
walczyć o kromkę chleba i pal licho, że są wielkimi bohaterami. Gramy
prawdziwego jesiennego Warhammera. W takiej sytuacji mamy przejaw
niedopasowania Mistrza gry i Graczy. Ich wizja gry rozmija się bardzo. W naszym
krajowym środowisku tego typu zdarzeń jestem często świadkiem. Jesienni
Mistrzowie gry wywołują traumy, z których później bardzo trudno leczyć Graczy.
Gracze wychowani na szkodliwych jesiennych przygodach mają stany paranoiczne.
Barykadowanie się w pokoju karczmy, ciągłe spanie pod bronią, 2 godzinne warty
podczas postoju w Krainie Zgromadzeń, wydawanie pieniędzy w każdym mieście
(żeby Mistrz gry nie zdążył ich ukraść) i inne tego typu zachowania to
standard. Gracz boi się o wszystko, co tylko udało się zgromadzić jego Postaci
i nie ufa niczemu żywemu w świecie gry. Ciężko jest później takiego Gracza
naprowadzić na trochę inny styl gry. Taki Bohater nie zaryzykuje w epickiej
scenie, nie podejmie się heroicznej misji i nie zaufa postaci, której powinien
pomóc. Graczy takich leczy się długie kampanie. Ale zmiana Mistrza gry bardzo
pomaga i po pewnym czasie nawet największego paranoika można oduczyć dziwnych
zachowań.
Lubię dawać Bohaterom magiczne przedmioty. Każdy podczas
kampanii dostanie coś ciekawego. Ale gdy przychodzi potrzeba zabrania tego
wszystkiego nie boję się tego zrobić. Chęć odzyskanie sprzętu staje się wtedy
motorem napędowym przygody lub daje Graczom bardzo jasny sygnał – dzisiaj gramy
trochę inaczej. Co stoi na przeszkodzie, aby np. na początku kampanii zabrać
graczom ich sprzęt, po kilku przygodach wrzucić do ich kiesy trochę złotych
monet, a w ostatnim momencie wysłać Bohaterów do lombardu, gdzie nagle widzą
swój sprzęt za grosze. Czy go nie odkupią mając w sakiewce brzęczące monety, a
przed oczami mega promocję i nieświadomego lombardzistę? I wilk syty i owca
cała.
Podsumowując. Polecam trochę luźniej podchodzić do zabiegów
Mistrza gry. Czasami nieprzyjemne zdarzenia podczas sesji mają jakiś cel. Nie
można się o to obrażać. Trzeba natomiast reagować, jeżeli wizja stylu gry
Mistrza gry i Graczy się nie zgadza. Ciągłe upupianie, upadlanie Bohaterów,
zabieranie im wszystkiego i notoryczne sprowadzanie bohaterów do roli żebraków
to zachowanie patologiczne, które wymaga wyjaśniania na płaszczyźnie Mistrz gry
– Gracze.
Piastunie, chyba nie zrozumiałeś jednej rzeczy, którą recenzent chciał ci przekazać (a o której parę akapitów dalej wspominasz, nomen omen(. Otóż chodzi tu o stratę zasobów nie wynikającą z bezpośrednich konsekwencji działań bohaterów graczy. Jeśli gracze dobrze wiedzą, że nieodpowiednie zachowanie/brak odpowiedniej prewencji w szczególnym miejscu (np.: karczma-mordownia w sercu skorupowanej dzielnicy biedoty, bezpośrednie narażenie się jakiemuś jegomościowi/księciu ulicy) narazi ich an utratę zasobów, to sytuacja wygląda inaczej. Natomiast, jeśli gracze tracą sprzęt ot tak "dla dobra fabuły", to ów recenzent ma rację - strzeliłeś sobie samobója. Gracz nie zna całej Wielkiej Epickiej Fabuły Misia Gry przed końcem scenariusza i nie ma powodów, aby tłumaczyć sobie bycie ofiarą patologii "bo tak musi być w scenariuszu, bo MG robi to dla mojego dobra".
OdpowiedzUsuńInną sytacją jest to, jeśli strata ekwipunku warukowana jest stawką konfliktu (np.: bohater stawia na szali stratę jakiegoś wypasionego miecza w konfrontacji społecznej w zamian za odzyskanie honoru i przekonanie księcia, aby mu naddał tytuł barona). Wtedy czysto, gracz ryzykuje, gracz może tracić albo zyskać.
Poza tym, nawet jeśli zabieramy graczom sprzęd ze względu na konsekwencje ich działań, wiele systemów RPG daje zasady pozwalające jakoś zareagować, zanim ta strata sprzętu zacznie obejmować więcej niż bieżącą scenę (np.: może usłyszeć coś i obudzić się, kiedy ktoś włamuje się do pokoju). Uważam, że olanie pod tym względem mechaniki i zabranie sprzętu postaciom "bo to lepsze dla fabuły" jest IMHO patologią.
Inna sprawa z ważnym sprzętem już nadanym w trakcie sesji - jeśli z punktu widzenia scenariusza okazuje się niepotrzeby, to po wuj najpierw dawać go graczowi, a potem mu odbierać? Nie lepiej po prostu nie umieszczać jakiegoś ważnego przedmiotu w rozgrywce?
Zaufaj swojemu Mistrzowi gry. Jeżeli nie potrafisz tego zrobić coś na poziomie Ty-Mistrz gry szwankuje. Jeżeli w trakcie przygody Mistrz gry zabiera Ci sprzęt i masz mu to za złe, ponownie, coś szwankuje. Czasami to zabranie sprzętu, ma jakieś znaczenie i Gracz nie musi znać "całej Wielkiej Epickiej Fabuły Misia Gry". Wystarczy zaufać MG i wierzyć, że nie zrobił tego tylko po to żeby upupić Graczy. To tylko kwestia relacji z swoim Mistrzem gry.
OdpowiedzUsuńBoję się, że trafiłeś kiedyś na MG, który lubił Jesienne klimaty i ciągłe poniżanie, zubożanie Postaci, tworzenie swojej Fabuły bez udziału Graczy. To był zły Mistrz gry i tak naprawdę nie bawiliście się w RPG, tylko rywalizowaliście podczas gry. Poza tym, zawsze przed sesją trzeba ustalić w co gracie, w jakim klimacie i czego wzajemnie od siebie oczekujecie podczas gry.
Pozdro600
Chyba czegoś nie rozumiesz. Z zaufaniem bywa tak, że trzeba na nie zasłużyć. Jak mam zaufać jakiemuś obcemu człowiekowi od tak, że jego olewanie czy wręcz łamanie reguł gry jest "dla dobra rozgrywki"? Uważasz, że gracz ma bezwarunkowo zaufać prowadzącemu grę i w zwiazku z tym pozwalać mu na wszystko? Jak dla mnie, albo trzyma się zasad i niech próbuje aktywnie nasyłać przeciwności losu na Bohaterów Graczy, albo niech bawi się w swoje dramy beze mnie.
UsuńFrazes "Zaufaj MG" jest srodze nadużywany w tym kraju. Brzmi tak, jak "Zaufaj Jezusowi" w niemalże każdym kościele. Tak, jakby pozwalać prowadzącemu grę na jego wszelkie widzimisia tylko dlatego, bo ma być Naczelnym Pajacem Gry i to akceptować anwet, jeśli poczujemy się źle na sesji, bo "ufamy mu"? Nie, dziękuję. Miałem cię za lepszego erpegowca, Piastunie. Wolałbym u Ciebie nie grać sesji.
Jak wspomniał niżej Av, to nie kwestia Jesiennej Gawędy, tylko tego, że MG pajacuje, zamiast dać aktywnie bronić się graczom przed utratą ekwipunku. Jak dla mnie MG, który okrada graczy bez szerszego uzasadnienia i podparcia zastosowaną mechaniki gry, jest po prostu debilem.
Aby trochę nie za mocne słowa, jak na wagę tematu dyskusji? Nie idzie przecież o to żeby sobie do oczu skakać o to jak kto prowadzić, a po prostu pogadać i wymienić się doświadczeniami. Mam zdanie, podobne do Twojego, ale naprawdę nie sądzę, że trzeba przenosić dyskusję na tak emocjonalny poziom. Napij się barszczu, zagryź pasztecikiem i wytarzaj się w śniegu. To zawsze pomaga na nerwy w okresie świątecznym :)
UsuńPoniekad rozumiem uwage recenzenta. Znaczy się nie uwzam czegos takiego za powod do wychodzenia z sesji, ale jednak jest w tym rozwiazaniu swego rodzaju oszustwo wzgledem graczy. W koncu to gracze wydaja pedeki na spostrzegawczosc, ucza się magicznych alarmow, czy przez pol kampani ciagna za soba psa, zeby takich sytuacji nie było. Jeżeli gracz popelnia błąd, albo jest nieostrozny do granic glupoty, to nauczka ze strony swiata zasluzenie mu się nalezy. Ale przyjac takie od gorne zalozenie fabularne, bo tak akurat wygodniej dla fabuly? To troche prostackie rozwiazanie. Nie lepiej poszukac innej motywacji, ktora zmusi postacie do dzialania? A jeśli już to dlaczego nie dac graczom mozliwosci dzialania? Duzo bardziej zmotywuje ich do dzialania porazka gdzie aktywnie probowali przeciwstawiac się przeciwnosci losu, niz taka gdzie MG po prostu im zakomenderowal - "No to Was okradli..." .
OdpowiedzUsuńParanoja graczy wcale nie jest zwiazana z jesiennym stylem grania, to zupelnie naturalne, ze po jakims czasie bohaterowie zaczynaja zachowywac się jak paranoicy, w koncu nie maja w zyciu latwo, maja z reguly licznych i poteznych wrogow, ktorzy lubia na nich zastawiac pulapki. Po czyms takim trzeba byc idiota, lub samobojca zeby nie zachowywac się ostroznie. Swoja droga ta przesadna ostroznosc graczy jest doskonalym motywem na wszelkiej masci prowokacje ;-)
Heroina brana codziennie to przeokropne zło w odróżnieniu od łikendowych hajów, zwłaszcza tych ze strzykawki Piastuna. Tak odebrałem przesłanie tego wpisu.
OdpowiedzUsuńTo kompletna bzdura - popieram w pełni zdanie Laverisa.
Przytoczona w tekście paranoja postaci nie wynika ze słabości mitycznej jesiennej gawędy tylko ze słabości misia gry który nie potrafi operować narzędziami jg. Tylko tyle i aż tyle.
Porada: nie radzisz sobie w roli MG, spróbuj sił jako gracz. W tym hobby chodzi o fun.
:)
OdpowiedzUsuńNapisałbym iż się zgadzam, ale jako że mój MG czyta Twój blog, zmuszony jestem stwierdzić że zgodzić z Tobą się nie mogę ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, iż przynajmniej częściowo Ciebie rozumiem. Wyciągasz owiany złą sławą manewr, by wskazać na to, że nie jest on absolutnie zły (pomińmy cele ponad dyskusją). Że da się go zastosować dobrze, ale będzie do tego potrzebna odrobina dobrej woli ze strony graczy. Masz absolutną rację (dlaczego jej nie masz, wyjaśnię w kolejnym akapicie). W sytuacji w której MG chce zrealizować ambitniejszy pomysł (jakkolwiek byśmy to definiowali), manewr może być skutecznym narzędziem, a całość może zadziałać. Pozostaje jednak pytanie odmiennej natury nieco. Czy będzie to uczciwe wobec graczy? Nie sama kwestia "zaskoczenia" ich, lecz poziom zagrania? Jeżeli jako mistrzowie gry chcemy wprowadzić ambitniejszą fabułę, sytuację, to dlaczego sięgać po tak prymitywne rozwiązanie? Czy przez to nie zaprzeczymy sami sobie? Chcemy wyciągnąć z sesji więcej, dlatego walimy graczy kafarem?
Natomiast argument wskazujący na to, iż racji nie masz, jest zawarty w samym pomyśle. W przyczynie umożliwiającej zastosowanie manewru z sukcesem. Wszakże cały zamysł wynika z założenia zaistnienia sytuacji, w której postaci graczy dysponują środkami zbywalnymi potęgującymi ich możliwości do stopnia istotnie utrudniającego mistrzowi gry wprowadzenie niestandardowych wyzwań oraz sytuacji. Zatem jeżeli nie omawiamy przypadku niedoświadczonego mistrza gry (co do którego możliwości przeprowadzenia wspomnianego manewru ze smakiem mam wątpliwości), pomysł ma zastosowanie jedynie w grach (systemach/mechanikach) bazujących na zwiększaniu potęgi postaci względem otoczenia (niekoniecznie wyzwań) i jednocześnie osiąganiu takiego efektu poprzez wyposażanie postaci w środki zbywalne. Co prowadzi do wniosku, iż manewr o którym dyskutujemy prowadzi do zaprzeczenia sensu gry wynikającego ze specyfiki podstawy rozgrywki (setting/mechanika/konwencja) wybranej w porozumieniu z pozostałymi uczestnikami zabawy.
A to z kolei prowadzi do wniosku, iż manewr może mieć skuteczne zastosowanie. Ale zaistnienie takiego rezultatu wskazuje, że wymieniana wyżej baza rozgrywki została błędnie dobrana do potrzeb oraz oczekiwań graczy. W pozostałych przypadkach będziemy mieli do czynienia z manewrem nieskutecznym z powodu niespełnienia wymogów przez podstawę gry lub rozminięcia się z oczekiwaniami graczy.
Mam mieszane odczucia szczerze mówiąc. Choć osobiście czuję bardzo małe przywiązanie do dorobku moich postaci i jeśli Mg jest dobrym gawędziarzem i w zamian za magiczny miecz/karocę/życie mojego BG zapewni mi naprawdę fajną rozrywkę to walą mnie przepisy. Tym nie mniej znam i rozumiem argumenty ludzi którzy opuszczali również i na moich oczach sesje gdy MG zabrał im zabawke "bo tak", "w imie wyższego dobra" lub "bo zupa była za słona". I to MG który nie wdupiał co sesje, mając przy tym właśnie cel fabularny. Nie zależy to z tego co widziałem nawet od przywiązania do postaci ale do zasad jako takich.
OdpowiedzUsuńTak że wiesz, z tym to zależy wybitnie od tolerancji drużyny, to że u Ciebie Piastunie takie zagrania przechodziły, nie znaczy to że jest to powszechnie tolerowane. Osobiście pewnie bym się dobrze u Ciebie bawił ale sądząc po komentarzach myśle że twoi gracze są wręcz w mniejszości.
Pozdrawiam
Pokażę dwa przypadki, w których Mistrz gry zastosował ten manewr na mojej Postaci. Jeden z przypadków uznaję za bardzo ciekawy, drugi trochę mnie zdziwił i był lekko męczący.
OdpowiedzUsuńPrzykład dobry.
Drużyna w Wiedźminie zakończyła kampanię polegającą na uratowaniu z niewoli przyjaciela jednej z Postaci graczy. Bohaterowie byli bogaci, wyposażeni w niezły sprzęt bojowy itd. Zakończenie kampanii wyglądało w ten sposób, że cała Drużyna wsiada na statek, którym mają odpłynąć do domu. Następna sesja zaczęła się od obudzenia się Bohaterów graczy na plaży, bez sprzętu, złota. Statek uległ katastrofie i kolejna kampania zaczęła się od ogołocenia Bohaterów z całego majątku. Świetny klimat, bardzo mi się ten zabieg podobał, pasował do nowej kampanii i choć wszystkim było przykro z powodu utraty całego majątku, nikt nie marudził. Ot Postacie czasem sobie marudziły między sobą, że gdybyśmy mieli srebrny miecz to nie byłoby problemów z Utopcami :)
Druga sytuacja trochę mnie drażniła, ponieważ od pierwszej sesji Bohaterowie dostawali po dupie. Powoli tracili sprzęt i z szlachetnych bohaterów zamieniali się w żebraków (postacie szlachciców). Jedyną cenną rzeczą, którą zdobyła moja postać była starożytna księga rodu, w której miała być zapisana recepta na zdjęcie rodzinnej klątwy. Nagle, MG poinformował mnie, że wokół mojej postaci utworzył się sztuczny tłum i księga wypadła mi z rąk. Moje deklaracje, że ratuję księgę, przebijam się do niej siłą itd. nie działały. Księga została ukradziona. To mnie trochę zdziwiło i zepsuło dobre wrażenia z gry. Wydaj mi się, że było to w dużej mierze związane z wcześniejszym ciągłym upupianiem Postaci. Poniżanie, zabieranie wszystkiego, nietypowy sposób tworzenia dark fantasy męczył i takie zabranie ostatniego ciekawego przedmiotu Bohatera było niemiłe. Niemniej, napewno nie był to powód do wyjścia z sesji. Kampania miała swój charakterystyczny smak i cieszę się, że miałem okazję ją zagrać.
Napewno znajdą się Gracze, którym zrobienie takie numeru nie zepsuje gry, ale jak widać są osoby, które mogą nawet wyjść z sesji.
Zacznę na opak.
UsuńTa druga sytuacja - jeśli tracliście sprzęt w wyniku konsekwencji waszych (nieudanych) działań i nie było to stricte upupianie graczy (tylko po prostu splot niefortunnych okoliczności, w tym waszych niefortunnych testów i deklaracji), to nie widzę problemu. Ale dalej już tak. W szczególności to, że MG ot tak postanowił najpierw pomachać artefaktem, by go odebrać ot tak. Tutaj nie ma co dalej rozwodzić się z mojej strony, bo się zgadzamy w tym miejscu.
Pierwsza sytuacja. Jeśli pewnego razu w kampanii (albo przed rozpoczęciem kampanii) po prostu drużyna uzgodniła ze sobą, że rozgrywka rozpoczyna się od tego, że są rozbitkami - nie widzę problemu. W końcu to nawet nie strata ekwipunku, tylko po prostu wspólne uzgodnienie, że zaczyna się "od zera". Natomiast gdyby ot tak MG miał wywołać sobie katastrofę i nie dac jakichkolwiek szans na odzyskanie choćby części ekwipunku (np.: szczątki statku na wybrzeżu), to - przynajmniej jak dla mnie - świadczy tylko o marności MG, który najzwyczajniej nie jest w stanie wymyślić lepszych motywów na przygodę niż "ogołocę bohaterów ze wszystkiego co dotąd zebrali, bo było im do tej pory za łatwo".
Z pozoru ten trik jest niewinny, jednakże jak głębiej wsiąknąć w analizę tego typu decyzji MG, to najczęściej wynika z niej przynajmniej jedna z opcji:
- MG ma tendencje do upupiania graczy, tym razem dał sobie upust pod pozornie racjonalnym usprawiedliwieniem.
- MG nie radzi sobie z silniejszymi/dobrze wyposażonymi postaciami.
- MG brakuje pomysłów na przygodę związaną z podróżami morskimi.
- MG nie wie, jak to jest być graczem i mieć fun z rozgrywki, po zgromadzeniu jakichś tam zasobów.
Z innej beczki, w trzeciej edycji D&D ten pomysł byłby ewidetnie machlojką, ponieważ mamy choćby zasady od ustalania pogody (ergo - MG musiałby wylosować taką a nie inną pogodę na morzu), poza tym mogłoby w trakcie walki ze sztormem dojśc do sytuacji, że BG mają przy sobie jakiś ekwipunek... No chyba, że wszyscy umawiamy się na to, że kampania zaczyna się od tego, że gra się rozbitkami.
"A bo na stronie sto sześćdziesiątej ósmej w dolnym akapicie w piątej linijce napisali że pogodę można tylko losować, a przeca to my jesteśmy dla podręcznika a nie podręcznik dla nas."
UsuńSorry przy takim podejściu nie da się przekonać nikogo do dobrej woli MG, to dokładnie identyczna para kaloszy jak temat posta.
Bo każdy MG zabierający ekwipunek bez uprzedniej pisemnej zgody wszystkich graczy to z definicji leser i ćwierćmózg.
A w Altdorfie dalej pada deszcz:)
Łał, a może po prostu narzekasz na to, że zasady wymyślono po to, aby nimi grać? :-) Współczuję ci, kiedy grasz w planszówki, bitewniaki, gry komputerowe i jakiekolwiek... gry. :-)
UsuńZ "dobrą wolą i bezgranicznym zaufaniem" do MG jest jak z hochsztaplerami uważającymi się za Proroków/Zbawicieli/Mesjaszów/Mahdi - ich propaganda i opinia nie oznacza, że wszyscy mają jej ulec.
Oj widzę że prawda zabolała. Przeczytaj proszę coś powypisywał dzień wcześniej pod adresem MG odchodzącego od świętej wizji sesji a zakumasz że sam teraz jesteś jak ten prorok o którym piszesz:)
UsuńPozdrawiam szczerze i serdecznie bom sie uśmiał
Widzę, że nawet nie rozumiesz moich komentarzy. :-D
UsuńBo wdizisz. Nie piszę o świętej wizji sesji, Piszę o tym, że wszyscy uczestnicy - w tym gracze - powinni czerpać fun z sesji, a przy okazji że prowadzący grę nie jest jakimś świętym piernikiem który decyduje w 100% o kształcie sesji. Jest uczestnikiem jak każdy inny, tylko po prostu pełni inne funkcje w grupie. Siedzi przy tym samym stole i po prostu prowadzi otoczenie bohaterów graczy, a nie swojego bohatera gracza.
Natomiast mój przykład ze "Zbawicielami" oznacza tylko tyle, że Mistrz Gry nie jest Bogiem w grze, jak i po za nią (tj. - jego opinia nie jest najważniejsza). Zresztą, napisz szczerze: twój MG dyktuje ci wpisy do komentarzy? :-) Tak zupelnie szczerze, odpowiedz mi. Odnoszę wrażenie, że pewne zdania wypisujesz jak mantrę, średnio rozumiejąc co tak naprawdę znaczą.
Dla porównania, imć paralaktyczny wspomniał coś o tym, że "jego MG czyta ten blog, więc musi komentarz napisać inaczej". Między innymi za patologię uznaję sytuację, kiedy MG wymaga dostosowania poglądów erpegowych graczy pod swoją wizję.
Będę miał coś do dodania, ale rozpiszę się dopiero po pracy. Nie pozabijajcie się do tego czasu proszę :)
UsuńPiastun
@vM
OdpowiedzUsuńOdpowiadanie na twoje osobiste wycieczki pominę, jak mówiłem prawda boli więc rozumiem że Ci dumę wierci i musisz dac temu jakoś upust.
Co zaś mam do powiedzenia. Zasiadajac do RPG wchodzisz w formę dyskusji z GM. Tak samo jak GM nie jest bogiem ale nie jest też wyrobnikiem. Nawet naginając zasady, ad hoc, nieświadomie czy świadomie, czasem stawiając graczy – kolegów i koleżanki – przed faktami dokonanymi, otrzymuje coś więcej, jakieś dodatkowe dobro intelektualne, rozrywkę dawaną ludziom. (Rzecz jasna mogą być skrajności i GM sadysta ale temat generalnie mówi o sytuacjach na sesji gdzie ma to sens).
Jeśli jako gracz wolisz być chciejcą oczekującym od GM tylko wyrobnictwa i pomocy w rozwoju KP to znajdz sobie sobie podobnych, lub zajmij się się sklejaniem modeli – tam nie musisz narażać się na ryzyko wchodzenia na nieznane i ryzykowne wody. Tylko na litość boską, przestań wykładać swoje przekonania jako jedyną słuszną możliwość bo jeszcze cie ktos posłucha i wyjdzie stąd głupszy niż wszedł.
Wiesz co? "Oblałeś Test Turinga". :-D Zamiast zareagować na dodatkowy mój wątek ("mantra od swojego MG"), napisałeś dokładnie to, czego bym spodziewał się po kims, kto bezrefleksyjnie ciągnie wątek, wyciąga nieistniejące fakty z moich komentarzy, tak jak gdyby był pod wpływem czyjejś propagandy, ideologii bądź autorytetu.
UsuńA tak na poważnie - jako gracz nie jestem chciejcą oczekującym od GM tylko wyrobnictwa i pomocy w rozwoju KP. Uważam, że wszyscy uczestnicy sesji RPG są równorzędni względem siebie. A to oznacza, że tak samo przestrzegają prezeń ustalonych zasad i reguł gry, nie ma wszechautorytetów ponad ppzostałymi uczestnikami. Oczywiście wiąże się to z tym, że gracz nie jest tylko biernym odbiorcą treści od prowadzącego grę. Wręcz przeciwnie, gracze również mają być tymi aktywnymi, nie tylko MG. Innymi słowy - wszyscy wykazują aktywność, sesja jest udziałem wszystkich uczestników. Gracze wkładają coś od siebie, GM także. I między innymi o tym piszę teksty na swoim blogu. Piszę o tym, co lubię, nie uważam tego za podstawę, abym był "autorytetem" dla kogoś. Zresztą, uważam, że erpegowiec powinien rozwijać się erpegowo po swojemu, zamiast bezkrytycznego spoglądania na jakiś "pomnik emgie". Tyle z "mojszyzny erpegowej".
Spokojnie, dumy mi nie wierci. Zastanów się może, kto tak naprawdę wywołał tę minikłótnię. Bo na pewno nie ja, jedynie przedstawiając dobitnie, że nie zgadzam się z tym fragmentem erpegie Piastuna. Za to nie atakowałem niczyjego stylu gry, nawet Piastuna. Pomyśl nad tym, zerknij na swoje komentarze skierowane do mnie. :-)
Ręce mi opadły. Dodatkowym wątkiem nazywasz osobiste wycieczki ewidentnie klecone w celu wyprowadzenia dyskutanta z równowagi? Chłopie ogarnij sie, to nie polter żeby rzucając kamieniem oczekiwać odpowiedzi w tym samym tonie. Mnie to nie bawi, kapujesz?
UsuńNie ja pierwszy zabrałem tu głos zrażony właśnie twoim ofensywnym stylem dyskusji - agresywnym, kategorycznym, nie dopuszczającym innych punktów widzenia ponad mojszyzm jak to ładnie okresliłeś. Nie wypieraj się bo od początku dyskusji to własnie lansujesz. Mam cie zaczac cytowac? Litosci.
I szczerze mowiac przystepowałem tu w dobrej wierze bo zanim wejdzie sie z Toba w polemikę to jeszcze w miare mądrze gadasz.
Niestety sypiesz się na argumentacji.
Bo niestety nie ma się to co powiedziales teraz nijak do tematu dlatego niespecjalnie wiem do czego się miałbym odnieść - że gracze też coś wnoszą, ok, racja, to oczywiste. Ale mg bez stawiania mu pomnikow dalej zostanie mg, narratorem, weteranem czy kim tam. Udowadnianie ze nie jest wielblądem jest bezsensowne.
Nie wniosłeś nic nowego ponad to co powiedziano więc z mojej strony nic wiecej nie usłyszysz bo nie ma o czym.
Jak ci sie cos przypomni daj znaka.
Pozdrawiam
Żeście mi tu bałaganu narobili :) Już się pogubiłem o co tak walczycie, więc nie będę do tego wracał.
OdpowiedzUsuńChciałem tylko powiedzieć, że jestem rpgowcem z innej epoki. Ufam swoim Graczom, a oni wciąż przychodzą do mnie na sesję. Czyli w mojej opinii jest bardzo dobrze :)Podczas sesji nie korzystam z tabelki pogody i stosuję chamskie i niegodne MG chwyty, jak np. zabranie ekipie sprzętu. Najpierw go daję, a później odbieram. Nikt mnie za to nie pchnął nożem w pierś. Nie usłyszałem również hasła, iż jestem ponad Graczami, nie gram fair czy jestem Alfą i Omegą. Gramy sobie w RPGie takie jak umiemy i lubimy. Jest to tylko i wyłącznie zabawa. Jak w każdej grze trzeba znać umiar. W piłce nożnej nie kopie się przeciwników non stop. Czasami jednak trzeba wykonać faul taktyczny. Gracze dysponują swoimi narzędziami do pokonywania kłód rzucanych im pod nogi, a MG rzuca im te kłody. Dzięki temu powstaje jakaś fabuła - lepsza lub gorsza.
Wspomnę jeszcze o takiej jednej rzeczy. Istnieje coś takiego jak prestiż i sława MG. Czemu na konwentach jedni MG mają zawsze tłumy a inni siedzą w Games Roomie, bo nie mają chętnych do gry? Gdyby było tak, że sesję można rozegrać tylko z tabelek nie byłoby sławnych MG. Wszystkie sesje wyglądałby tak samo. W związku z tym pozostanę przy swoim zdaniu.
A jak będzie kiedyś okazja to zapraszam na sesję na konwencie. Postaram się przygotować coś na zjAvę, a później Lajconika. Szału na pewno nie będzie, ale za słabego MG się nie uważam :)
Jesli to to co mysle i jesli nie wejdzie w ten sam termin co sesja Salantora to masz już pierwszego mocno chętnego na zjave. Normalnie stronie od konwentów ale tym razem sie przełamie bo podoba mi sie twoje podejscie do tematu
UsuńPzdr
Nie wiem co myślisz :) Jeżeli sprecyzujesz to postaram się odpowiedzieć. Chodzi Ci o jakąś sesję?
UsuńTia, powiedziałes "sesja" ale nie powiedziales jaki system i mi sie skojarzył jeden twój tekst z dołu strony:)
Usuń"Gdy przychodzi do sesji, nikt nie zastanawia się, w którego RPGa będziemy grali."
To może jeszcze ja dorzucę tu swoje 3 grosze. Otóż sprawę należy potraktować "normalnie". Mianowicie, czy w naszym życiu mamy na wszystko co nas otacza wypływ? Czy wszystko co nas dotyka zależy od naszych wyborów i decyzji? Osobiście uważam, że nie.
OdpowiedzUsuńWięc dlaczego postacie Graczy mają być w tym aspekcie wyjątkowe? Dlaczego panuje pośród Graczy takie podejście, że jak postaci ma się coś złego stać, to ma to wynikać z konsekwencji ich czynów?
Złe rzeczy się zdarzają. Po prostu...
I o to chodzi. Należy do tematu podchodzić bez wielkiej spinki. Gramy i bawimy się wspólnie. Nie proponuję ciągłej poniewierki postaciami. W końcu mamy grać bohaterami i nikt nie przyszedł na sesji dostawać po tyłku (życie jest w tym dobre). Warto jednak poddać się czasami pomysłowi Mistrza gry i nie obrażać się o jakąś niemiło zagrywkę. Ot, kolejne zadanie do wykonania.
Usuń