niedziela, 9 września 2012

Karnawał blogowy #35 - Systemy autorskie to gry klasy B



Tematem 35 edycji karnawału blogowego są systemy autorskie. Temat jest mi obcy, ponieważ nie gram w systemy autorskie. W karnawałowej notce, chciałbym wytłumaczyć, dlaczego gry tego typu mnie nie kręcą i są dla mnie RPGami klasy B.

Na samym początku należy wyjaśnić, co uznaję za system autorski: „system autorski to rodzaj niekomercyjnej gry fabularnej stworzonej przez graczy i nie wydanej w żadnego rodzaju wydawnictwie”.

Jest kilka powodów, przez które po systemy autorskie w ogóle nie sięgam. Pierwszy z nich to fakt, iż autorki są hmmm…dziwne. Zwykle swoją oryginalnością bardzo odbiegają od komercyjnych gier fabularnych. W systemach autorskich możemy odgrywać sumienie bohatera niezależnego, wcielić się w protoplazmę, odgrywać koło u wozu, lub psychicznie chore osoby, które próbują uciec z zakładu zamkniętego. Nie lubię takich rzeczy, szkoda mi na nie czasu. Tematyka wielu systemów autorskich jest dla mnie tak nieciekawa, iż nawet nie zabieram się do lektury tekstu. Sama zajawka systemu wystarcza, aby mnie do niego zniechęcić.

Tekst w systemach autorskich pozostawia wiele do życzenia. Sporo systemów nie ma zrobionej korekty, w związku z czym przebrnięcie przez kilka stron materiałów jest nie lada wyczynem. Zauważyłem, że obecnie ten aspekt zmienia się znacząco na plus. Osoby chcące umieścić swój system w Internecie wykonują korektę swojego dzieła z pomocą przyjaciół lub redaktorów działów RPG. Dzięki oszlifowaniu materiałów umieszczanych w systemie autorskim nabiera on zupełnie innego wyglądu, który jest znacznie przyjemniejszy dla czytelnika. Ale nie zmienia to faktu, iż te zmiany dopiero następują i zajmie im to trochę czasu.

Systemom autorskim brakuje składu i ciekawych grafik. Mało, kto potrafi wykonać profesjonalny skład. Niedobór potrzebnych umiejętności widać już od pierwszych stron systemu autorskiego. Niby to nic, ale jednak drażni. Kolejnym mankamentem systemów autorskich jest brak ciekawej oprawy graficznej. Uwielbiam grafiki zamieszczane w wydanych na papierze grach RPG. Są one dla mnie bardzo ważnym elementem każdego podręcznika i traktuję je na równi z tekstem. Żadna gra, choćby i najlepiej napisana nie będzie hitem, jeżeli tekstowi nie będą towarzyszyć odpowiednie grafiki. Przypomnę kilka tytułów: Warhammer, Kryształy Czasu, Świat Mroku, Cyberpunk, Klanarchia. Podejrzewam, że od razu w głowach czytelników pojawiły się konkretne obrazy i klimat wymienionych przeze mnie gier. Z systemami autorskimi kojarzy mi się tylko łysy tekst i tabelki formatowane w Wordzie.

Systemy autorskie bawią autorów, ponieważ w rzeczywistości zostały stworzone DLA NICH. Autorka ma spełniać wizję autora, być podporządkowana jego gustom, stylowi gry, preferencjom graczy i przyzwyczajeniom konkretnej drużyny. Gdy po dany system sięga ktoś z zewnątrz okazuje się, iż gra nie odpowiada jego gustom.

Sam zaczynałem od systemu autorskiego. Bawiło mnie to bardzo, ponieważ byłem w wieku ośmiu lat. Te czasy jednak minęły. Jako stary koń, wolę kupić drogi, ale gotowy system RPG wydany w postaci książkowej, z profesjonalnym składem, grafikami, uogólnionymi zasadami, światem i wpasowujący się w standardowy model gry. Wydanie 100 złotych upewnia mnie, iż nie będę musiał zrozumieć zasady odgrywania przygód dziwoląga osadzonych w nudnym świecie wyobraźni autora systemu autorskiego.


7 komentarzy:

  1. Zasadniczo pobieżnie masz rację, z jednym zastrzeżeniem:

    "Wydanie 100 złotych upewnia mnie, iż nie będę musiał zrozumieć zasady odgrywania przygód dziwoląga osadzonych w nudnym świecie wyobraźni autora systemu autorskiego."

    Raczej "Wydanie 100 złotych ZWIĘKSZA SZANSE(...)" patrząc na Charakterniki i kilka(naście) innych...

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że nie zasadniczo pobieżnie, ale całkowicie masz rację. Podobnie jednak jak kbender mam jedno zastrzeżenie. Mianowicie, nie istnieją gry fabularne klasy A. Być może w takiej sytuacji dobrze by było rozważyć przesunięcie (będące krzywdzącym uogólnieniem, ale nie jest to tu istotne) autorek do segmentu C. Niemniej, RPGs są popkulturowymi popłuczynami, nie są to pozycje ambitne. Także technicznie - wszystkie wskazane przez Ciebie składowe szwankują i w produktach profesjonalnych. Są nudne i wtórne, mają zniechęcające założenia, są niedopracowane, standard rynkowej formy bierze górę nad treścią, brak im dobrej korekty jak i redakcji, skład pozostawia wiele do życzenia, mają kiepskie i często niespójne ilustracje. I trudno, by było inaczej. Wszakże profesjonalne gry fabularne to również autorki. Tyle, iż ich autorzy bardzo się starają ukryć taki stan rzeczy przed klientami. Inaczej głupio by było brać za swoje pomysły pieniądze, gdy wokół jest tyle dobrych, darmowych autorek.

    OdpowiedzUsuń
  3. @paralaktyczny
    Wow, z tego wpisu można by wysnuć wniosek, że nie lubisz RPG :P

    Poważnie, porównałbym RPG do branży komiksowej.
    Ile lat zajęło jej od powstania dojście do poziomu, na którym niektóre produkcje akceptowane są jako 'sztuka' a nie pisemka dla pryszczatych młodzieńców? Mimo to, większość publikacji to masowa pulpa. Z RPG może być o tyle trudniej, że jest to produkt bardzo specyficzny w konsumpcji.
    Nie zgodzę się z przesunięciem produkcji mainstreamowych RPG do rangi kategorii B. Porównując do kina, (które to podział na A, B, C wprowadziło), najpopularniejsze na świecie systemy porównałbym do blockbusterów - niekoniecznie ambitnych czy dopracowanych, za to cieszących oko. Raczej powiedziałbym, że w RPG nie ma miejsca na kino ambitne, niezależne, artystyczne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ważne są kategorie. To miała być metafora, która chciałem wyrazić, że Systemy Autorskie (czyli takie, które nie zostały wydane) uważam, za bardzo słabe. Oczywiście, znajdą się wyjątki np. Głębia Przestrzeni przez lata była autorką. A Charakternik wyszedł drukiem, a był... czym był (z tego co słyszałem). Wyjątek potwierdza regułę.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Piastun
    Metafora Ci wyszła i okazała się bardzo trafna :)
    Co do wniosków, ciężko się nie zgodzić, z zastrzeżeniem, że większość RPG zaczyna jako projekty autorskie, moment, kiedy ktoś decyduje się Autorkę wydać za pieniądze jest momentem weryfikacji, która w przypadku Głębi wyszła pomyślnie, w przypadku Charakternika, negatywnie.

    Co do minusów autorek:
    Brak składu - skład to nie taka prosta sprawa, ale dziwi stopień braku... chęci. Jest wiele tutoriali w internecie na temat składania tekstu, są darmowe narzędzia, wystarczy usiąść i poświęcić parę wieczorów. Jak widzę 100 stron czystego tekstu na A4, to uciekam. Na szczęście to się powoli zmienia.
    Brak korekty - tak jak napisałeś, to też się zmienia. Okazuje się, że autorkę puszczoną w internet ktoś może przeczytać i pojechać na losowym blogu/portalu za zawarte błędy. Potem zostaje tylko wstyd.
    Brak grafik - to najtrudniejsza rzecz do uzyskania dla kogoś kto nie umie rysować. Grafiki kosztują. Mało kogo stać na zainwestowanie tysięcy złotych w kilkadziesiąt grafik do podręcznika, który nie wyjdzie z szafy.
    Udziwnienia na siłę - większość autorek eksploruje obszary nieobecne w mainstreamowych RPG. Te mogą zniechęcać. Odrzucają mnie jednak bardziej trzydziestotysięczne autorskie generic fantasy z elfami i krasnoludami. Przemielone i nudne.

    Dodałbym brak klarownej mechaniki - testowanej na grupie większej niż k6 osób.

    Mimo to lubię autorki. Często coś w nich jednak jest, jakiś koncept, pomysł na sesję, ciekawy motyw. Nie muszę w nie od razu grać, czasem przeczytam, częściej przekartkuję. O ile są przystępnie napisane, brak grafik mnie nie odstrasza.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Piastun
    Och, wiadomo. Zwłaszcza traktowane jako ogół. Nie mogłoby być inaczej, gdyż autorki w znakomitej większości (pomijam tu mokre sny nastolatków "zrobię najlepszego erpega na świecie") są skierowane do bardzo wąskiej grupy. Jeżeli przypadkiem internauta będzie miał podobne do autorów wymogi i oczekiwania, autorka będzie dlań jedną z lepszych gier fabularnych. Dla pozostałych 95% erpegowców, wręcz odwrotnie. Zatem ciężko, by jako grupa wypadały lepiej od produkcji mainstreamowych, w których (podobno) często ucina się co oryginalniejsze i mocniejsze pomysły, by wpaść w gusta szerokiego odbiorcy.

    @kbender
    Ponieważ ja nie lu... echm. Porównanie do branży komiksowej uważam za nieco niewłaściwe, zwróciwszy uwagę na to jak przebiega jej historia, ale przymknę na to oko. Chociaż te porównanie, mam wrażenie, dosyć szybko zanika w Twojej wypowiedzi ;P I nie bardzo wiem, co z niego ma wynikać, by być szczerym. Zatem do kwestii kina ambitnego w RPG. Nie twierdzę, iż w RPG powinno być więcej sztuki. Sam tego nie szukam w grach fabularnych, chociaż w dużym stopniu jest to spowodowane z tym, iż mam z nią na co dzień do czynienia w innych formach i RPG jest tu miłą odmianą. W przeciwieństwie do dajmy na to filmów, które mnie często wręcz przytłaczają. Jednakże sam pomysł jest moim zdaniem interesujący (na tyle, bym o nim od czasu do czasu myślał). I jak najbardziej z jednej strony wykonalny, a z drugiej pożądany. Chociaż przez nieszczególnie liczną grupę widzów. Może nie sztukę, lecz ambitniejszy kierunek pokazała ostatnimi czasy przez Sila tłumaczona gra narracyjna "90 minut". Ma ona wprawdzie pewne założenia, które utrudniają zaliczenie jej do gier fabularnych, ale w mojej opinii można je obejść. Mimo nich jest jednak dobrym przykładem, że można w tym kierunku tworzyć, jak i że znajdują się odbiorcy takich produkcji. Znaczy się, miejsce jest. Ciekawszym dla mnie jest, czy gdy w momencie, w którym RPG zyskają artystyczną odnogę, nie staną się nazbyt przerysowane.

    OdpowiedzUsuń
  7. artystyczną odnogę? Nie ma co się bać. Nie zyskają.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.